Wejście na mieliznę - rośnie liczba wypadków
Już nie kolizje, ale wejście na mieliznę stało się najczęstszą przyczyną uszkodzeń łodzi rekreacyjnych. Większości takich incydentów można jednak uniknąć, mówi Piotr Lubowski, ekspert ds. Ubezpieczeń jachtów Pantaenius.
Są miejsca, takie jak szwedzkie szkiery, które byłyby wymarzonym celem podróży dla wielu żeglarzy. Gdyby tylko pod powierzchnią nie czaiły się tam skały, przez które już wiele jachtów straciło kil. Na przykład osiemnastometrowy statek, żeglujący z prędkością 6 węzłów nad podwodną skałą Archipelagu Sztokholmskiego, przewrócił się w ciągu zaledwie kilku minut. Nikt nie został ranny, ale kontakt ze skałą spowodował ogromne straty finansowe. Na szczęście wejście na mieliznę nie zawsze ma tak dramatyczne konsekwencje. U wybrzeży Polski kil zwykle napotka na piaszczyste dno i po szybkim wycofaniu jacht będzie znów wolny.
Dla eksperta od ubezpieczeń, Piotra Lubowskiego, najbardziej interesujące są przyczyny „uziemienia”:
W większości przypadków załoga nie nawiguje prawidłowo lub nie używa poprawnie elektronicznej mapy żeglarskiej
- mówi Lubowski, prywatnie także doświadczony żeglarz. „Zwłaszcza w Szwecji decydująca jest poprawna nawigacja. Nawet odchylenie o 20 metrów może mieć poważne konsekwencje. W najgorszym przypadku uszkodzenie dotyczy nie tylko kilu, ale całej konstrukcji jachtu. Z naszego doświadczenia wynika, że stępki o średniej długości i ze starszą konstrukcją są często lepiej chronione przed wejściem na mieliznę. W przeszłości kształt ramy był zwykle bardziej okrągły i było więcej miejsca na naprawę śrub stępki. Dziś kształt jest bardziej płaski i prawie już nie ma zęzy, a kil jest dłuższy i węższy. Oznacza to, że w zetknięciu z podłożem efekt dźwigni jest większy.”- wyjaśnia ekspert.
Aby zapobiec uszkodzeniom spowodowanym wejściem na mieliznę, konieczna jest precyzyjna nawigacja. Dotyczy to również sumiennego planowania podróży. „Nie należy planować rejsu wyłącznie z elektronicznymi mapami morskimi, ponieważ pokazują one cały obszar podróży tylko w zmniejszonym widoku. Aby zobaczyć szczegóły, trzeba widok powiększyć” - sugeruje Piotr Lubowski. „Ze względu na ciągłą zmianę skali szybko zdarzają się błędy lub coś jest pomijane”. Nawigacja przy niewłaściwym powiększeniu może być bardzo zdradliwa - najbardziej znanym przykładem jest wypadek Team Vestas podczas regat Volvo Ocean Race, która uderzyła w rafę u wybrzeży Seszeli w 2014 roku. Przeszkoda w ogóle nie była widoczna na elektronicznej mapie żeglarskiej. Żeglarze nie powinni ślepo ufać także klasycznej papierowej mapie, żadna mapa bowiem tak naprawdę nie wskazuje wszystkich groźnych płycizn i pojedynczych skał.
Każdy, kto nawiguje w newralgicznych obszarach, takich jak np. Zatoka Pucka czy Zalew Wiślany, musi dostosować prędkość i uważnie obserwować. Jest to jedyny sposób, aby uniknąć niezamierzonego kontaktu z dnem.
Mimo wszelkiej ostrożności nie można całkowicie wykluczyć kontaktu z podłożem. Ten, kto wejdzie na piaszczystą mieliznę zwykle nie ma się czego obawiać, może z wyjątkiem niewielkich zarysowań farby przeciwporostowej. Niemniej jednak zalecamy zaglądanie pod pokład po każdym zetknięciu z ziemią. Jeśli woda wniknie do łodzi, położenie śrub stępki ulegnie zmianie lub pojawią się podłużne pęknięcia, oznacza to uszkodzenie strukturalne. Jeśli nawet nic nie widać z zewnątrz, można znaleźć pęknięcia w łączeniu kilu lub poważne uszkodzenie widoczne dopiero po zejściu pod wodę.
Po każdym incydencie wejścia na mieliznę ubezpieczyciel powinien zostać natychmiast poinformowany i wesprzeć właściciela łodzi we wszystkich niezbędnych do podjęcia krokach. Ważne jest również, aby pamiętać: Dobry ubezpieczyciel pokryje koszty kontroli po wejściu na mieliznę.